fakt, bardzo wiele łączy te dwa filmy. co je różni? chyba to, że w Michaelu Collinsie więcej było polityki, we Wietrze - wojny. I tragedii ludzi nie z pierwszych stron gazet. Wiatr nie był też naszpikowany słynnymi aktorami, co mnie osobiście znacznie ułatwiło odbiór. (choć w Collinsie obsada też była znakomita, zwłaszcza Neeson, Quinn i Rickman).
jeśli chodzi o odkrywczość, to świetna zwłaszcza scena rozstrzelania jednego z głównych bohaterów (nie powiem którego, żeby nie zepsuć innym napięcia). rozstrzelanie w filmach zazwyczaj wyglada tak samo: plan ogólny, skazany-karabiny-skazany-wystrzał. tutaj długa scena, zbliżenie rozstrzeliwanego, potężne wyzwanie aktorskie: pokazać strach człowieka na sekundy przed wykonaniem wyroku śmierci.
dziękujemy, panie Loach. stworzył pan film, który pamięta się bardzo długo po wyjściu z kina.